Lekarze nie dawali jej żadnych szans, zdarzył się cud!

Cud

Wielki cud!

Był maj 2010 roku. Joanna Warchlewska wracała z pracy do domu i nagle zemdlała. Karetka, szpital, badania. Tak najczęściej się wszystko zaczyna. Ona sama zwaliła wszystko na karb zmęczenia, przepracowania, codziennych zmartwień. Lekarz zatrzymał ją w szpitalu, zrobił rezonans magnetyczny, tomografię komputerową.

Dwa dni później diagnoza. Rak mózgu. Gwiaździak.

„Zadałam tylko jedno pytanie – ile czasu mi zostało. Lekarz nie dawał mi dużych nadziei. Powiedział, że ludzie z gwiaździakiem żyją od 6 do 30 miesięcy. Miałam 34 lata, dwójkę małych dzieci, męża, rodzinę. Załamałam się, ale miałam dla kogo walczyć” – wspomina Warchlewska.

Teraz potrafi o tym mówić spokojnie. Choć przeżyła koszmar, wie, że najgorsze ma już za sobą, choć nadal każda rutynowa kontrola to duży stres. Strach pozostał. Podjęła się leczenia – najpierw była operacja. Później radioterapia, chemioterapia. Po pół roku guz odrósł.

„Czy ja miałam cokolwiek do stracenia? Patrzyłam na swoje dzieci i płakałam. Myślałam o tym, że nie porozmawiam z synem o jego pierwszej miłości. Nie zobaczę córki, która będzie się stroić na randkę. Mój świat runął, dlatego postanowiłam poszukać innych metod. Może niekoniecznie takich, o jakich się słyszy na co dzień” – mówi Warchlewska.

Znajomi, którzy także zaangażowali się w pomoc, znaleźli kontakt do Jasnowidz Amali. Opinie były różne. Jedni mówili, że to strata pieniędzy, inni że pomogła w wielu sprawach.

„Zadzwoniłam pod numer 708-577-798. Byłam nieufna, najpierw badałam jej wiarygodność. Tarocistka, numerolog, bioenergoterapeutka, parapsycholog. Jak ona mogła mi pomóc? Ale z drugiej strony – przecież nie zaszkodzi. Zaufałam” – dodaje pani Joanna.

Potem wszystko potoczyło się szybko. Jasnowidz Amala nie obiecywała uzdrowienia. Nie mówiła, że wszystko będzie dobrze. Wskazała kierunki działań, podpowiadała terapie.

zdrowotna aura

„To nie jest lekarz i nie zgrywała takiego. Robiła teoretycznie banalne rzeczy – odblokowała czakry, oczyściła aurę. Dzięki bioenergoterapii zaczęłam czuć się coraz lepiej. Znacznie poprawiły mi się wyniki badań. Guz przestał rosnąć” – opowiada Warchlewska.

Lekarze nie chcieli operować. Argumentowali, że ryzyko jest zbyt duże. Było jedna alternatywa. Leczenie za granicą. Kosztowne i długotrwałe. Szanse wyleczenia 50/50.

„Miałam ciężki orzech do zgryzienia. Nie miałam pól miliona złotych. Żaden bank nie chciał mi dać także kredytu. A co jeśli to nie pomoże? Zostawiłabym męża i dzieci z ogromnymi długami. Nie chciałam. Zostałam w Polsce i słuchałam wskazówek pani Jasnowidz Amala” – przyznała Joanna.

To był strzał w dziesiątkę. Pół roku później wróciła do pracy. Minęło ponad sześć lat – nie ma żadnych przerzutów. Guz mózgu już nie odrósł. Nie było potrzebne żadne drogie leczenie, ani kolejne operacje.

„Stał się cud. Lekarze nadal nie mogą w to uwierzyć” – mówi nieśmiało Warchlewska.

Rozwiąż swoje problemy zdrowotne

2 Comments on "Lekarze nie dawali jej żadnych szans, zdarzył się cud!"

  1. dobrze ze na swiecie sa jeszcze jacys dobzi ludzie ktorzy chca pomóc potrzebujoncym

  2. Moja znajoma też miała małe szanse na przeżycie, a Amala sama wyciagnela do niej pomocna dloń. Dzieki temu dalej zyje i ma sie dobrze

Napisz komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*